KLUB Muzyczny Komitywa PUB

verified_user
2361 polubień
1076 ulubione
3 MAJA 15
41-300 Dabrowa Gornicza, Polska
Poproś o informacje

Firmy podobne do KLUB Muzyczny Komitywa PUB

Angels club muzyczny Dąbrowa Górnicza
Tysiąclecia 1a, Dąbrowa Górnicza
None

KLUB Muzyczny Komitywa PUB Informacje o firmie

Ogólne informacje

10 rocznica powstania Komitywy właśnie minęła. Z cyklu jak nas widzą :) Komitywa okiem Roberta Strzały:
Kiedy pierwszy raz przekroczyłem próg Komitywy (a – jak się okazuje – było to prawie 10 lat temu), poczułem się trochę tak, jakbym się cofnął w czasie. Co prawda nie ubyło mi kilogramów, włosy mi nie odrosły i nie zamieniły się w dredy, ale poczułem lekki powiew lat 90-tych. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i od razu wiedziałem, że to będzie bardzo dobra baza.
Wszędzie kłębił się papierosowy dym (a były to czasy sprzed ustawy o niepaleniu), było niemożliwie gwarno, muzyka nie obrażała mojego ucha, zza baru wystawała znajoma twarz Maćka, a z końca sali ktoś się do mnie darł: „Dżemsu!!! Ale zajebiście, co?! Prawie jak w Chacie…” „Nigdzie i nigdy nie będzie tak jak w „Chacie…” – pomyślałem, a może wręcz odpowiedziałem („Ja to pomyślałem, czy powiedziałem?!”). Trudno zresztą, żeby było. Czas minął, świat się zmienił, nie ma powrotu, ani sensu się nad tym roztkliwiać i płakać. Że było, że minęło, że nie wróci. „Jest tyle nowych, fajnych rzeczy. Jest tyle nowych fajnych spraw”.
Z czasem okazało się, że mój znajomy miał sporo racji. Okazało się, jak wiele oba te lokale łączyło. Skupmy się na Komitywie. Gdyż zostałem tak zwanym „bywalcem”.
Kiedy się zaczynało, było dużo ciaśniej niż obecnie. Nie było pierwszego piętra, nie było klatki schodowej, nie było palarni (a właściwie to wszędzie była palarnia). Było za to jeszcze jedno pomieszczenie z kozą w kącie („jak jest zima to musi być zimno […] takie jest odwieczne prawo natury”), z długimi ławami i ławkami. To tam odbywały się koncerty, „dżem seszyny”, halołiny, imprezy tak zwane okolicznościowe. Najbardziej podobały mi się „zamknięte” urodziny. Cała zabawa polegała na tym, że jak był tort, szampan, prezenty i inne tego typu rzeczy, to teoretycznie wstęp mieli tylko zaproszeni. Szybko jednak okazywało się, że urodzinowi goście chcą pogadać z tymi, którzy zaproszeni nie są. I odwrotnie. Problem(?) polegał bowiem na tym, że wszyscy się znali (zaproszeni, niezaproszeni, zapraszający), a droga z urodzin do „wodopoju” prowadziła przez cały lokal. Finalnie więc wszystko się mieszało, podziały zanikały, a wspólne świętowanie (czegokolwiek) trwało do oporu.
Zastanawiam się dziś nad fenomenem tego lokalu i dochodzę do wniosku, że urzekło mnie w nim kilka rzeczy. Co prawda (na szczęście!) nie wszyscy podzielają moje zdanie, pamiętam choćby, jak kiedyś mieliśmy jakieś spotkanie klasowe, czy coś w tym rodzaju i jedna z uczestniczek – raczej bywalczyni lokali eleganckich – powiedziała, że to straszna nora i po godzinie sobie poszła.
Po pierwsze zawsze czułem się tam bezpiecznie. Nigdy nikt mnie nie zaczepił, nie uderzył, nie miał pretensji. Nigdy niczego i nikogo się tam nie bałem. Choć może powinienem, bo przecież mam swoje za uszami, bywam upierdliwy, bywam męczący i częściej wychodziłem z Komitywy bardziej rano, niż nocą. Nic nie poradzę. Tak to jest, kiedy spotka się odpowiednich ludzi i chce się z nimi przebywać jak najdłużej i najintensywniej. Więc się wychodzi, kiedy się widzi, że na dworze zaraz zacznie się „wyjaśniać”.
Nie przeczę i nie ukrywam raz uczestniczyłem w, powiedzmy, akcie przemocy. Gdyż raz mnie z lokalu wyrzucono. Właściwie nie tylko mnie. I właściwie to sam bym nas wtedy wyrzucił. Było bowiem tak fajnie, że wpadliśmy na genialny pomysł zagrania w carling. Na podłodze. Popielniczkami i jakimś kijkiem. Po zignorowaniu kilku próśb Maćka, nagle zrobiło się jak na westernie. W sposób dość błyskawiczny otworzyły się drzwi, ktoś złapał najpierw mnie, a potem pozostałych za ramiona i wylecieliśmy na podwórko. Na zbite pyski. Byłbym jednak ostatnim idiotą, gdybym miał pretensje i się obraził. Że „co to ma być kumpel, co na bruk eksmituje?! To świnia jest raczej i moja noga tu więcej nie postanie!”.
Pamiętam, że na drugi dzień przyszedłem do „Komitywy” i przepraszaliśmy się z Maćkiem nawzajem i chyba trzasnęliśmy po małym piwku. I to nawet nie tyle na zgodę, bo zgoda była, ale z tego powodu, że bardzo chciało nam się pić.
I za to też cenię ten lokal i jego szefa. Z jednej strony panują, muszą przecież panować, określone zasady, z drugiej są one na tyle luźne i szerokie, że nie budzą niczyich zastrzeżeń i dzięki temu można je jednak naginać. Cierpliwość barmanów, barmanek do klienteli czasami mnie wręcz zadziwia. I zawsze podziwiałem i lubiłem to rozgraniczenie: znamy się wszyscy, kolegujemy, przyjaźnimy, ale (na przykład i między innymi) nie ma włażenia za bar! I zawsze to szanowaliśmy i rozumieliśmy. Że impreza, imprezą, ale…
Pod drugie (a właściwie to po któreś), to co dla mnie chyba najważniejsze… Coś, czego zawsze szukam i – na przekór tego, co się mówi o współczesnym świecie – znajduję. Może mi ktoś zarzucić, że jestem nudny, ale chodzi o poczucie wspólnoty.
W Komitywie też je znalazłem. Wiem, że na pewno było tam kilka lat temu i podejrzewam, że teraz jest też (teraz z różnych powodów nie bywam już tak często, chociaż nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa). Mimo że dziś na każdym stoliku obok piwa leży przenośny internecik, oferujący tyle ciekawych obrazków do obejrzenia i, niestety też, do pokazania.
Tak czy inaczej – wiedziałeś, że możesz w dowolnym momencie wyjść z domu i jechać do centrum „w ciemno”. Z nikim się nie umawiając. Zawsze kogoś spotkałeś. Zawsze ktoś wyszedł tak samo jak ty i liczył, że się spotka. Z tobą albo kimś innym. Tak to działało. Rzadko kto się umawiał po prostu. Się szło, jechało i się było. Z ludźmi. I zawsze podobny rytm. Siedzenie, chodzenie, przesiadanie, łączenie stolików, piwo, papierosy, rozmowy, muzyka i zbyt mało miejsca do tańczenia... O! To mi się tam nie podobało nigdy! Z miejscem do tańczenia zawsze było kiepsko. A może ja byłem już za ciężki po prostu i wydawało mi się, że nie wypada? Nie, tak mi się, niestety, nigdy nie wydaje…
Myślę sobie, a wręcz to wiem, że miejsca tego typu tworzą ludzie. Owszem, potrzebny jest wystrój, potrzebna jest słynna przytulność, ale nie to jest najważniejsze. Przecież wspominana już dwukrotnie sala „koncertowa” na początku pozbawiona była jakiejkolwiek scenografii i mimo że potem się to zmieniło, do dziś kojarzy mi się z betonem. Albo taki zakamarek z tamtego czasu – niewyremontowane schody prowadzące na górę, zasłonięte jakąś kotarą chyba. To wystrój? I – myślę, że jest to możliwe – gdyby ktoś przyszedł tam po raz pierwszy i za dnia, mógłby sobie pomyśleć, że nora. Że ciasno i wąsko. I pewnie mógłbym mu nawet przyznać rację, gdybym nie widział, co się z tym miejscem dzieje wieczorem. Ilu ludzi można było spotkać, ile znajomości zawrzeć, na ile idiotycznych i genialnych wpaść pomysłów. Bo przecież w czasach apogeum ze względu na natężenie bywalców i ich bezpieczeństwo o północy zamykano drzwi i nie można było wejść. Chyba, że został spełniony warunek. Warunek brzmiał: jeden wychodzi, jeden wchodzi. Kiedy to zobaczyłem po raz pierwszy, przypomniałem sobie słowa mojego kolegi – „Prawie jak w „Chacie…”, co nie?”.
Dzisiaj „Komitywa” wygląda inaczej, niż na samym początku. Dobudowano piętro, zburzono salkę na parterze, palić można tylko w wyznaczonych miejscach (z którego to rozwiązania, wbrew pozorom, jestem bardzo zadowolony). I jest więcej miejsca, jest więcej możliwość. I chociaż wolę ciasnotę (zimą zwłaszcza), to i w lepszych, większych, ładniejszych miejscach czuję się dobrze. Zwłaszcza, kiedy rozwijając się, nie tracą swojego klimatu. Zwłaszcza, że można w nich spotkać ludzi, z którymi chce się być. Zwłaszcza, że po prostu chce się tam iść, a nie musi, bo nie ma gdzie…
Robert Strzała

3 MAJA 15 Dabrowa Gornicza

Godziny otwarcia
Poniedziałek:
15:00 - 00:00
Wtorek:
15:00 - 00:00
Środa:
15:00 - 00:00
Czwartek:
15:00 - 00:00
Piątek:
15:00 - 00:00
Sobota:
15:00 - 00:00
Niedziela:
15:00 - 00:00
Numery telefonów
Strony
Konta społecznościowe
facebook
Kategorie
klub muzyczny
Słowa kluczowe
Sztuka i rozrywka, Pub,

KLUB Muzyczny Komitywa PUB Opinie i oceny

Jak oceniasz tę firmę?

Czy jesteś właścicielem tej firmy? Jeśli tak, nie trać okazji na aktualizację profilu firmy, dodawanie produktów, ofert i wyższą pozycję w wyszukiwarkach.

Podobna strona dla Twojej firmy? Upewnij się, że każdy może znaleźć Ciebie i Twoją ofertę. Stwórz dedykowaną stronę firmową w platformie Yellow Pages - to prostsze niż myślisz!
Dodaj swoją firmę